Drzwi Karczmy otwarły się z hukiem i wiatr nawiał do środka pierwsze opadłe liście jesienne, które złotem i czerwienią zabarwiły ostatnie promienie dnia sączące się oknem.
Okutana w pelerynę, z naciągniętym na głowę kapturem postać pospiesznie wsunęła się do środka i jeszcze szybciej zatrzasnęła drzwi.
Niepewnie rozejrzała się po sali i zaciekawionych twarzach spoglądających w jej stronę.
Dźwigając pokaźny tobołek powoli zbliżyła się do kontuaru. Barman polerujący szklanki patrzył na nowego gościa z pode łba.
Postać powoli zsunęła z głowy kaptur.
Czarne włosy zalśniły w blasku świec i oczom zgromadzonych ukazała się blada, kobieca twarz.
Brwi barmana uniosły się niczym skrzydła kruka. Opierając łokieć o blat pochylił się w stronę przybyłej:
‘Wiedźma, ha?’ –zapytał zaczepnym tonem
‘Wiedźma’ – odpowiedziała kobieta –‘Znajdzie się dla mnie, jaka robota w tym miejscu?’
************
Mam nadzieję, że nie palicie wiedźm na stosie. Mogę tańczyć, choć równie chętnie bym pofechtowała.
Pozdrawiam