Witam.
Kilka godzin temu wrocilem z "turnieju" wrzesniowego i po ochlonieciu, wykapaniu sie postanowilem podzielic sie wrazeniami.
na poczatek sama atmosfera towarzyszaca turniejowi juz przed jego rozpoczeciem - z roznych zrodel dochodzily do nas (gwardii) rozne wersje programowe calej imrezy (jak tez i jej braku
) - byla bardzo chwiejna jesli moge to tak ujac.
Po przyjezdzie chcialem zasiegnac informacji co do programu imprezy - bezskutecznie - niezrazony tym niepowodzeniem zaczelem obchod naszych wspolnych wlosci z antalkiem miodu przedniej jakosci.
W tym miejscu byl bardzo pozytywny akcent a mianowicie nasza sarmacka brac z wroclawia przybyla przed nami - na sam widok geb Rabarbara, Tomka, Kruka, Dzeka (kolejnosc "niecalkiem"przypadkowa) moja "puszkowa" facjata zaczela promieniowac pozytywnymi wibracjami i usmiechem - tych wariatow nie mozna nie kochac
Oczywiscie niewoasty naszych sarmackich braci to kalasa sama w sobie i tutaj jak zawsze spotkalem sie z poztywnym przyjeciem.
Miodku byla juz polowa...
Po przywitaniu sie z reszta znajomych (blizszych oraz "dalsza rodzina krolika") okazalo sie iz po miodku pozostalo wspomnienie i ciepelko w zaladku
Niestety tego nia troche sie wynudzilem i doklejalem sie do kazdego towarzystwa (tutaj szczegolnie podziekowania dla Huberta z zamku Chojnik, oraz dla "duzej" Gosi z tego samego bractwa) na chulankach, swawolach uplynelo mi cale popoludnie i wieksza czesc nocy
--- tutaj chcialem zdementowac pogloski jakobym byl pijany !! kazdy wie iz bruk na zamku jest bardzo nierowny i ciezko chodzic prosto i do tego po ciemku, oczywiscie pilem alkochol ale w ograniczonych ilosciach.
Anyway wracajac jeszcze do dnia pierwszego bardzo ciekawym elementem tego calego folkloru byl amerykanin Trevor (jesli dobrze zapamietalem) oraz jego styl walki oraz opowiesci o tym jak sie walczy na Wielkim Dzikim Zachodzie
to byla bardzo ciekawa czesc.
Drugiego nia finaly lucznmicze oraz kusznicze nie wzbudzily mojego najmniejszego zainteresowania umilalem sobie czas patrzac na tance w wykonaniu niewiast (choc nietylko).
Jak dla mnie najbardziej ciekawym elementem byl turniej bitewny, chociaz ze wzgledu na liczegnosc uczestnikow chyba powinienem uzywac slowa "turniejek"
udzial wzieli ze strony OPN`u - "Slodziutki" Paczek oraz "Krwawy" Parys strone grwardyjska reprezentowali "Rzeznik" Kuba i "Bezlitosny" Szymon (p.o. kapitana w gwardyji) dodam iz sedziami byli kapitanowie czyli Twardy oraz Niedzwiedz.
Ku mojej i nie tylko mojej wielkiej radosci obydwa pojedynki wygrali gwardzisci, opn musial niestety tym razem obejsc sie smakiem aczkolwiek trzeba zaznaczyc iz walki byly zaciekle i wyrownanea miejscami anwet spektakularne.
Ostania - finalowa walke wygral "Bezlitosny" Szymon wynikiem 10 do 4, tym rzem nasz gwardyjski "Rzeznik" musial uznac wyzszosc przeciwnika.
Dodam tylko iz na poczatku walka finalowa miala trwac do upadlego (skromnosc ma wrodzona niepozwala mi dodac iz to byl moj pomysl zaaprobowany przez Kube, Szymona i sedziow) jednakze po namysle zasady zostaly lekko zmienione i wygladaly nastepujaco: trafienie od pasa w gore oraz walka do 10 punktow.
Sumujac "turniej" byl raczej kameralna impreza ze znikoma iloscia widzow
czasami nudzilem sie jak mops ale piekne niewiasty (duza Gosia z Chojnika) umilaly mi czas.
Na szczescie nasz ukochany Kasztelan zapowiedzial iz czerwcowy turniej bedzie bardzo specyficzny (duzy, ciekawy i takie tam) gdyz bedzie to 10 rocznica powstania bractwa...mam nadzieje iz kasztelan niezawiedzie mojego i nie tylko mojego zaufania i zorganizuje taki turniej jakim bedziemy sie szczycic w calym "RR"
na tym koncze swoj przydlugi z leciutka post:)